Niewidzialne przyciąganie – koluzja w związkach
Czy znacie taki scenariusz: ona jest w związku podporządkowana, uległa, nie ma „nic do gadania”, wszystkie decyzje podejmuje on, w dodatku komenderuje, co ona ma robić i jak wyglądać, w razie odstępstw rozlicza?
Albo taki: ona - „księżniczka”, a on jest jej rycerzem, obrońcą, a w dodatku mechanikiem, sprzątaczem i bankomatem? Jak jej coś nie pasuje, od razu jest foch albo awantura. Nasuwa się pytanie „czemu ona/on to znoszą?” „Dlaczego nie zerwą z takim narzeczonym/taką dziewczyną?”.
Czemu niektóre osoby trwają w związkach, które nawet postronnym obserwatorom wydają się być dla tej osoby niekorzystne, a często nawet szkodliwe?
Osoby doznające przemocy (nie tylko fizycznej), panowie „pod pantoflem” swoich dominujących żon lub będący na każde zawołanie swoich wymagających, apodyktycznych partnerek, osoby, których partnerzy wydają się mieć je za nic – to tylko najbardziej jaskrawe przykłady.
Niekiedy w domowym zaciszu przez wiele lat para funkcjonuje w takim specyficznym układzie nie znajdując satysfakcji, a mimo to trwając w tym. Inni, żaląc się na swoje położenie, kolejny raz słuchają rad od krewnych i znajomych: „czemu z nim/nią jesteś?”, „On/ona w ogóle Cię nie szanuje.”, „Stać Cię na lepszą/lepszego.”
Co sprawia, że trudno dokonać takiej z pozoru oczywistej zmiany, zerwać taką relację, a co ciekawsze – jak to się dzieje, że w nią wchodzimy?
To ostatnie pytanie wydaje się być szczególnie ważne, by zrozumieć osoby, które raz po raz wikłają się w podobne relacje, często nazywane toksycznymi związkami. W tym artykule postaram się odpowiedzieć na te pytania.
1. „Dlaczego?” vs „po co?”
Zanim przyjrzę się dynamice opisanych wyżej relacji, proponuję ciekawy eksperyment myślowy. Może zauważyliście, że w obliczu trudności, szczególnie napotykanych w relacji, często lubimy pytać „Dlaczego?”:
- Dlaczego mnie to spotkało?
- Dlaczego mi to robisz?
- Dlaczego z nim jesteś?
Co nam to daje? Czy naprawdę chcemy zrozumieć przyczyny? Czy nam to pomoże, ukoi nasze negatywne emocje?
Często zmienia się to niestety w szukanie winnych (a do tego zwykle winę widzimy nie w sobie), niekiedy daje to chwilową ulgę poprzez wycelowanie złości i frustracji na inną osobę/przyczynę. W psychoterapii, szczególnie w terapii systemowej czy w nurcie teorii relacji z obiektem, zastanawiamy się „po co?”, czyli próbujemy zrozumieć, co daje nam dane zachowanie, jaką te „trudności” pełnią rolę.
Często związek z pozoru przynoszący cierpienie (jednej, dwóm, niekiedy większej liczbie stron) powstał i działa w taki sposób „po coś” - a nad tym „po co” i „jak to działa” zastanawiają się psychoterapeuci już od kilkudziesięciu lat.
2. Puzzle uczuć
Już w latach 50-tych ubiegłego wieku brytyjska psycholog i psychoanalityk Melanie Klein zauważyła, że w wyborze partnera kierują nami nieświadome mechanizmy, takie jak projekcja, czyli umieszczanie w drugiej osobie tych części siebie (np. uczuć, cech, myśli), które uznajemy za zagrażające.
Jedną z takich cech może być agresja. Osoba miła, uległa nie akceptuje w sobie własnej agresywności i projektuje, „wyświetla” ją na partnera. Następnie działa to trochę, jak puzzle – osoba ta ma „lukę”, którą partner i widziana w nim agresywność (pod postacią przebojowości, zdecydowania, odwagi) wypełnia.
Oczywiście u partnera jest analogiczna, choć odwrotna sytuacja – swoją potrzebę opieki i miłości projektuje na partnerkę, spycha do nieświadomości własną „czułą stronę”, więc te cechy partnerki są z kolei dla niego pasującym, brakującym elementem.
3. Wietrzę tu jakiś spisek...
Jürg Willi, szwajcarski badacz, psychiatra i psychoterapeuta psychodynamiczny sformułował teorię koluzji. Wskazywał w niej, że w takich uwikłanych relacjach partnerzy niejako „współpracują” ze sobą, a w efekcie problemy każdego z partnerów znajdują w relacji wzmocnienie w mechanizmie błędnego koła.
Oczywiście ta zmowa (niem. Kollusion – zmowa) nie jest świadoma, jednak termin ten ma pokazać, że obie strony „pracują” na taki stan rzeczy, mają z tego płynące korzyści oraz koszty.
Autor tej koncepcji wyróżnił cztery rodzaje koluzji, w danej relacji mogą z różnym nasileniem występować wszystkie. Każdy rodzaj koluzji zawiera biegun regresywny i progresywny. Poniżej wymieniłam je, podając przykładowe, często nieświadome przekonania im towarzyszące.
Koluzja narcystyczna:
- regresywny biegun to wyobrażenie jednego z partnerów, że może on całkowicie zrezygnować z siebie na rzecz drugiego i zapożyczyć od niego lepsze Ja („ja jestem nikim, ale jak będę przy tym wspaniałym partnerze, to ta „wspaniałość” będzie też trochę moja”)
- biegun progresywny to przekonanie, że jeśli partner w pełni poświęci się dla mnie, to moje Ja rozszerzy się i zostanie dowartościowane („ona zupełnie mi się oddała, to znaczy, że jestem wspaniały”).
W tym typie koluzji jeden z partnerów może na przykład realizować swoje pasje i ambicje, wcielać w życie własne poglądy i przekonania. Jego Ja metaforycznie zalewa ten związek, jednak drugi partner nieświadomie pragnie tego, chcąc pławić się w blasku chwały pierwszego.
W łagodniej formie ta koluzja może mieć postać czasowej rezygnacji z własnych celów, by partner osiągnął jakieś swoje dążenia, a w konsekwencji obydwoje mogą czerpać radość z sukcesu.
W koluzji oralnej gra toczy się o wzajemną troskę jako przejaw miłości. Jej bieguny to:
- regresywny – wyobrażenie, że można być rozpieszczanym, podtrzymywanym i pielęgnowanym, nie dając nic w zamian,
- progresywny — wyobrażenie, że dzięki pielęgnowaniu partnera można się zmienić w poświęcającą się matkę i zbawcę („jestem doskonałą żoną i matką, bo tak bardzo się troszczę o rodzinę, rezygnując ze swoich potrzeb”).
Polaryzacja tych biegunów może przyczynić się do takiego podziału ról w związku, że na przykład on nadskakuje jej, utrzymuje, zajmuje się też domem i na wszelkie sposoby dogadza, a ona niczym rozpieszczone dziecko czy wspomniana księżniczka tylko bierze.
Wydawałoby się, że jedynie ona ma tu korzyści, ale on może w ten sposób poczuć się „opiekunem doskonałym”.
Tematem koluzji analno-sadystycznej jest miłość jako spełnienie obowiązku i poczucie całkowitego należenia do siebie wzajemnie. Oto jej bieguny:
- regresywny to chęć biernego poddania się kierownictwu partnera i całkowitego uzależnienia od niego,
- progresywny — wyobrażenie posiadania partnera wyłącznie dla siebie i kierowania nim.
W relacji, w której taka koluzja wysuwa się na pierwszy plan, jedna ze stron może przejąć decyzje w niemal każdej sferze wspólnego życia, a druga – poddając się temu pokazuje swoją miłość, ale także rezygnuje z ciężaru decyzji i odpowiedzialności za nie.
Ostatnia koluzja – falliczna – krąży wokół tematu miłości jako potwierdzenia męskości. Tu fantazją progresywną jest wyobrażenie, że mężczyzna musi się w każdej dziedzinie sprawdzać jako bohater, „macho”, a kobieta jako biegun regresywny, winna podziwiać herosa za jego czyny.
4. Uwięzieni w trybach koluzji?
Jeżeli tylko wpływ tych koluzji w naszym związku nie przybiera skrajnie nasilonej czy usztywnionej formy, możemy to odczuwać raczej jako subtelne przeciąganie liny, swego rodzaju zmysłowy taniec, gdzie każdy gra pewną rolę, bez deptania po palcach drugiej osobie.
Co więcej – wymieniamy się biegunami zależnie od kontekstu czy potrzeby chwili. Jednak gdy koluzje są silne, splatają parę w toksycznym uścisku, powodując cierpienie obu stron, niekiedy przez jedną z nich nieuświadomione. Wtedy współistnieć może zarówno myśl „nie mogę z tobą wytrzymać” jak i „nie mogę bez ciebie żyć”.
Warto pamiętać, że choć brzmi to dramatycznie, to jest szansa wyjścia z takiego impasu. Zwiększenie świadomości „jak to działa”, przyjrzenie się tym zależnościom (na przykład w gabinecie terapeuty), może dać w tej sytuacji bardziej świadomy wybór, czego pragniemy, na co chcemy się zgodzić, a gdzie chcemy postawić granicę.