W korowodzie agresji, czyli o niebezpieczeństwie życia wśród innych
Skąd w ludziach bierze się zło? Jak to się dzieje, że ci, którzy na co dzień wydają nam się wzorowymi sąsiadami, sympatycznymi współpracownikami czy kochającymi dziećmi, w jednej chwili stają się naszymi wrogami, a nawet katami? Czy zdajemy sobie sprawę z tego, że poranek podobny do tysiąca innych poranków, może być naszym ostatnim?
1. Brutalna codzienność
Granice, które jeszcze kilka lat temu wydawały nam się nieprzekraczalne, ulegają współcześnie drastycznemu przesunięciu. Agresja towarzyszy nam każdego dnia. Stała się tak wszechobecna, że zdajemy się jej nie zauważać. Filmy, programy telewizyjne, strony internetowe, a nawet muzyka przesiąknięta jest motywami brutalności i przemocy. Co gorsza, agresja zakradła się do treści, z którymi styczność mają nasze dzieci, z kolorowymi bajkami włącznie. Kręgosłup moralny ulega powolnemu zwichnięciu, gdzieś poza granicami naszej świadomości pojawiają się u nas emocje, o których istnieniu nie mieliśmy pojęcia, a które ni stąd ni zowąd wybuchają z zadziwiającą nas samych siłą.
Agresja towarzyszy nam, bo nie może nie towarzyszyć. Brutalna, czyli zwierzęca strona człowieka, jest naszą częścią, i w tym sensie, tam gdzie jesteśmy my, tam jest także i ona. Zagadka czynności destruktywnej – na przykład zbrodni – jest podobnie nierozwiązywalna jak zagadka czynności dobrej. W obu przypadkach nie znamy niezawodnej drogi, która przeprowadza od impulsu do działania. Jeśli jednak świat społeczny istnieje, a przecież istnieje, to miłości musi najwyraźniej być więcej niż zła, a agresja ze swej strony musi posiadać aspekt twórczy, przeważający nad aspektem niszczącym.
Historie, które niegdyś docierały do nas echem zza oceanu, wywołując falę zdziwienia i powszechnego oburzenia, dziś rozgrywają się na naszym podwórku. Stajemy się mimowolnymi, najczęściej – niestety – milczącymi świadkami wydarzeń, które mrożą krew w żyłach. Stałym elementem dnia staje się obrazek ulicznej bójki i wykrzykiwanych soczystym językiem gróźb. Dom, który miał być ostoją spokoju i bezpieczeństwa, nienaruszalnym azylem oraz symbolem rodzinnej miłości, przeobraża się w miejsce złowrogie, wypełnione niejednokrotnie tłumioną złością i żalem, czekającym na ujście.
Niektórzy twierdzą, że drzemiące w nas zło czeka jedynie na odpowiednie okoliczności, by się ujawnić – człowiek jest dobry, jeżeli pozwalają mu na to warunki. Stwierdzenie to ma swoich zagorzałych zwolenników, jednak znajdą się i tacy, których zdaniem jesteśmy z natury dobrzy, a deprawują nas czynniki zewnętrzne. Bez zadowalającej odpowiedzi pozostaje pytanie o to, jak mogło dojść do tragicznej śmierci małżeństwa z Lubelszczyzny, do której przyczynili się ludzie stojący u progu życia, najbliżsi. Co drzemie w kimś, kto jest w stanie z błahego powodu odebrać życie drugiemu człowiekowi, wpychając go pod jadący autobus?
2. Oprawcy – winni czy ofiary agresji?
Razem ze współczuciem i zrozumieniem zanikać zaczyna szacunek do ciała i życia innych. Zastępuje je rosnąca frustracja, ciągłe niezadowolenie z kolejnych kłód, które pod nogi rzuca nam rzeczywistość. Wszystko to potęgowane jest przez atmosferę ciągłej rywalizacji, którą zgotował nam XXI wiek. Presja bycia lepszym i posiadania więcej pozostaje niejednokrotnie w konflikcie z możliwościami. Agresja stanowi często sposób odreagowania nagromadzonych kompleksów, jest metodą na dowartościowanie własnej osoby, pokazania światu, że jesteśmy silni. Brutalność bywa także sposobem na zwrócenie na siebie uwagi, wołaniem o pomoc, która często nie nadchodzi, co miewa najróżniejsze konsekwencje. A wszystko działa na zasadzie reakcji łańcuchowej – przemoc często rodzi przemoc, zwłaszcza kiedy jej ziarno zostanie zasiane na podatnym gruncie.
Nie pozwólmy, by agresja zniszczyła życie nam i naszym bliskim. Jeżeli wydaje nam się, że poziom frustracji sięga zenitu, nie wahajmy się porozmawiać o tym z kimś, kto zna się na rzeczy. Czasem wystarczy po prostu opowiedzieć o swoich bolączkach i zostać wysłuchanym. To tak niewiele, a jednocześnie może okazać się wszystkim, czego nam potrzeba.