Wywiad z Michałem Kicińskim
Michał Kiciński - przedsiębiorca, założyciel firmy CD Projekt, współtwórca międzynarodowego sukcesu gier komputerowych ''Wiedźmin''. Jeden z najbogatszych Polaków, na liście 100 najbogatszych w rankingu ''Forbesa'' zajmuje 42 pozycję, jego majątek szacowany jest na ok. 880 mln zł. W wywiadzie dla naszego portalu wyznaje, że jest zmęczony biznesem.
Kinga Tuńska: Michał jesteś człowiekiem spełnionym w biznesie, odniosłeś ogromny sukces, co trzeba było poświęcić, by zrealizować swoje marzenia?
Michał Kiciński: Niestety poszedłem tą drogą jak z tego dowcipu, że ''pół życia ciężko harujesz tracąc zdrowie i zarabiając pieniądze, a potem drugą połowę życia wydajesz pieniądze, by odzyskać to zdrowie, które straciłeś przez tą pierwszą połowę życia''.
K.T: Zacytowałeś chyba Dalajlamę, to jego słowa.
M.K: To mądre słowa. Generalnie życie na takich wysokich obrotach nie służy zdrowiu, im się ten biznes robi większy, to napięcie wszelkiego rodzaju rośnie i stopniowo pojawiają się tego skutki. Moje problemy ze zdrowiem zaczęły się od chronicznych problemów z gardłem, z migdałkami, potem zacząłem czuć się osłabiony, zaczęły mi wypadać garściami włosy, nie byłem w stanie pracować ośmiu godzin dziennie, później już nawet 5 godzin pracy sprawiało mi trudność. Aż w końcu strzeliło mi więzadło w kolanie, w sytuacji, w której nie powinno się to wydarzyć. Do tego nałożył się kryzys w firmie i wtedy zacząłem cierpieć na bezsenność.
Wszystko to spowodowało, że byłem naprawdę wyczerpany fizycznie i psychicznie. I ten stan mi się nie podobał. Nie chciałem doprowadzić do takiego momentu, w którym już naprawdę przegnę i zakończy to się jakąś ciężką chorobą, więc jak te symptomy się pojawiały, to próbowałem coś z tym zrobić. Wiedziałem, że konieczna będzie zmiana stylu życia, że te dwie rzeczy są ze sobą immanentnie powiązane. Postanowiłem odejść z CD Projektu, było to dla mnie trudne, bo tę firmę tworzyłem od samego początku. Paradoksalnie kontuzja kolana mi w tym pomogła, bo po prostu fizycznie nie byłem w stanie chodzić do pracy. To pomogło mnie wyciągnąć z pracy w CD projekcie.
K.T: Powiedzmy szczerze, przeciążenie Twojego organizmu było ogromne, bo oprócz szeregu dolegliwości, o których wspominasz, przestałeś nawet czuć smaki i zapachy, czyli kompletny brak kontaktu ze sobą, ze swoim ciałem.
M. K: Wtedy zupełnie ignorowałem swoje ciało. Mam taką cechę i umiejętność, która jest zarówno wielkim darem jak i przekleństwem, że jak się na czymś koncentruję, to zapominam o ciele. Może już nawet zaczynać się rozpadać, a ja dalej będę robił swoje, dopóki nie doprowadzę rzeczy do końca. I to jest fajne, bo z jednej strony pozwala to odnieść sukces, a z drugiej strony ten sukces opłacony jest wysokim kosztem utraty własnego zdrowia fizycznego jak i psychicznego. Mam świadomość, że umiem się tak zatracić i teraz staram się tego nie nadużywać, bo zbyt wiele to kosztuje.
K.T: Czyli teraz pracujesz nad sobą? Jak zahamować, jak zwolnić tempo?
M. K: Tak, teraz interesuje mnie życie w równowadze. I to się sprowadza do tego, że chciałbym bardzo mało pracować i w tym kierunku zmierzam. Cały czas staram się, by pracy było jak najmniej. Mam takie poczucie, że już się w życiu napracowałem, że już mi wystarczy. Jestem zmęczony biznesem.
Czasem przyglądam się ludziom dookoła mnie, np. jak stoję w korku i nie widzę za bardzo szczęśliwych ludzi. Na ich twarzach widać, napięcie, stres, zmęczenie, rozedrganie, bardzo rzadko widzę kogoś kto ma na twarzy lekkość i zadowolenie. To jest choroba cywilizacyjna. Całe społeczeństwo jest strasznie zagonione, żyje w takim napięciu, pośpiechu, dążeniu do czegoś, do zarobienia na mieszkanie, kredyty etc... A gdzieś ta radość życia, istnienia nam umyka.
K.T: No właśnie, bo w dzisiejszych czasach odcięliśmy się od natury. Mamy dostęp do wielu rzeczy, informacji, rozmaitych dóbr, mamy rozbudzone apetyty konsumpcyjne. Podświadomie jesteśmy programowani przez reklamy, filmy, magazyny, media mówią nam jak powinno wyglądać nasze idealne życie, do czego powinniśmy dążyć, zachęcają nas, żebyśmy nie zwalniali tempa, dążyli do sukcesu, którego wyznacznikiem jest wysoki status materialny. Mało kto ma czas, zatrzymać się i pomyśleć o sobie, o tym czego naprawdę potrzebuje.
M.K: Dokładnie, tak właśnie jest, jak się w ten sposób długo nawykowo funkcjonuje, to nic w tym dziwnego, że nasz organizm upomni się o siebie i zaczynamy chorować. Powstaje też taki rodzaj choroby, bycia nieszczęśliwym, bo niby do czegoś dążymy, osiągamy to, mamy chwilę wytchnienia, że udało się to zrobić, ale jest to chwilowa przyjemność, bo potem mamy kolejny cel i proces się powtarza. Bycie szczęśliwym, to bardzo długa droga i w żaden sposób niezależna od naszych osiąganych celów.
K.T: Idealnym tego przykładem jest Twoja reakcja na swoje zdjęcie, na którym odbierałeś nagrodę ''Przedsiębiorcy Roku'' i zobaczyłeś niby uśmiechniętego człowieka sukcesu, a w środku byłeś nieszczęśliwy, a przecież przez te wszystkie lata dążyłeś właśnie do tego sukcesu.
M.K: Tak było, ale jest to pewne uproszczenie, bo z jednej strony jak odbierałem tę nagrodę, to rzeczywiście byłem wtedy nieszczęśliwy, ale to był szczególny moment w moim życiu, bo właśnie odchodziłem z mojej firmy. Z drugiej strony cieszyło mnie, że dostaliśmy tę prestiżową nagrodę, że ogarnęliśmy się też finansowo, bo wcześniej mieliśmy duże kłopoty. I przy odbiorze nagrody pomyślałem, że osiągnąłem to co chciałem osiągnąć, że gdzieś doszliśmy z firmą, że zostało to zauważone i docenione i to jest ten moment, w którym mogę zacząć wycofywać się z firmy. Droga do tej nagrody była naprawdę ciężkim, krwawiącym okupionym nadludzkim, niszczącym człowieka, wysiłkiem. Tamten Michał był szalenie przeciążoną jednostką, która nie potrafiła cieszyć się chwilą i życiem.
K.T: Co zrobiłeś, by odzyskać równowagę i powrócić do zdrowia?
M.K: Prawda jest taka, że moje zdrowie wcale nie jest jeszcze w idealnym stanie jakbym sobie tego życzył. Żeby odzyskać równowagę przede wszystkim starałem się żyć w mniejszym obciążeniu, to było dla mnie absolutnie kluczowe. Stres odbija się na całym organizmie, powstaje obciążenie systemu. Do dziś wiele moich problemów zdrowotnych ma związek z jelitami i to jest choroba psychosomatyczna o podłożu stresogennym, żeby zredukować to napięcie praktykuję medytację Vipassane.
K.T: Na czym ona polega i dlaczego wybrałeś tę technikę medytacji?
M.K: Ja jestem dość pragmatyczną osobą, wcześniej próbowałem ćwiczeń oddechowych, one trochę pomogły, ale jednak nie sięgnęły głębi problemu. Na pierwszą Vipassane pojechałem przez przypadek, bo podłączyłem się do kolegi, który jechał do Indii do centralnego ośrodka Vipassany. Pamiętam, że był to grudzień, cierpiałem wtedy na chroniczną bezsenność, nie spałem prawie od dwóch tygodni. Pojechałem w bardzo złej kondycji na 10 - dniowy kurs medytacji. To było coś, co odmieniło moje życie. Ja po prostu widziałem, że ta technika działa. To jest staro buddyjska, wymagająca praktyka, która ma za zadanie przez te 10 dni wprowadzić Cię jak najgłębiej w samego siebie i oczyścić cię z podświadomych programów, które wszyscy nosimy.
W wyniku tej pracy nad sobą, zachodzą bardzo głębokie zmiany na lepsze. Po takim doświadczeniu czułem się bardzo mocno odmieniony, jakby ktoś zdjął mi z pleców worek pełen kamieni. Ta praktyka pomogła mi zrozumieć siebie, swoje mechanizmy, dotrzeć do tego co się we mnie dzieje. Kiedyś nie miałem kontaktu ze swoimi uczuciami, miałem bardzo duże odcięcie od siebie. Stosujemy wiele mechanizmów obronnych i bardzo lubimy być przywiązanymi do swojego wizerunku. Vipassane polecam każdemu, choć z pewnością jest to ścieżka duchowa bardzo wymagająca. Każdy choć raz powinien spróbować tej praktyki, to szalenie poszerza horyzonty.
K.T: Czy praktykujesz ją na co dzień?
M.K: Tak, dzisiaj np. medytowałem 20 min.
K.T: Jak się ją praktykuje?
M.K: Ogólnie w medytacji chodzi o to, żeby stworzyć wewnątrz siebie przestrzeń, żeby była możliwość pojawienia się odczuć. Ludzie na co dzień budują pewne tamy, mury, wmawiają sobie pewne rzeczy, medytacja pozwala na złapaniu pewnego dystansu zarówno do tych negatywnych jak i pozytywnych uczuć. Istotne jest także rozpoznanie miejsca z którego to się ogląda, miejsce twojej prawdziwej jaźni, rdzenia świadomości, który jest czystą obecnością i w tej przestrzeni obecności pojawiają się myśli, emocje, odczucia i z tej obecności po prostu je obserwujesz, nic z nimi nie robisz, starasz się być tylko wyłącznie ich świadomy.
K.T: Jak praktykowanie medytacji przekłada się na życie codzienne?
M.K: Przekłada się w bardzo konkretny sposób. Bo jesteśmy tak skonstruowani, że utożsamiamy się z naszymi stanami emocjonalnymi, gdy odczuwamy złość, niepokój, to mówimy: JA się złoszczę, JA się niepokoję, JA, JA i JA. Gdy masz już trochę wprawy w medytacji, to wiesz, że to nie jest tak, że to ty się złościsz, tylko ty jesteś w pozycji czujnego obserwatora, a emocja złość czy niepokój pojawia się i możesz teraz zdecydować, czy w nią wskoczysz i pojedziesz na niej, czy być jej świadomym, ale nie wypierać jej tylko zachowywać się niezależnie od niej. Daje ci to wewnętrzną wolę, nie poruszasz się już automatycznie.
Eckhart Tolle pisze o tym w ''Potędze Teraźniejszości'', że rozszczepienie takiego potocznego postrzegania, że to ja się złoszczę, że ja myślę, ja… Podczas medytacji, to myśl jest czymś co jesteś w stanie zaobserwować i jeżeli jesteś w stanie to zaobserwować, to w takim razie tym nie jesteś. Tak samo z emocją, jesteś w stanie ją zaobserwować, jak się pojawia, jak długo trwa, jak bardzo jest intensywna i kiedy znika, ale w związku tym, że ją obserwujesz to znaczy, że wcale nią nie jesteś. Przykładowo, jak cię boli noga to, nie jesteś tym bólem, tylko odczuwasz ból, tak samo można powiedzieć o każdym innym bólu np. psychicznym. Sam osobiście dbam, o to, by być w przestrzeni, której tych myśli nie ma.
K.T: Uwielbiam Eckharta Tolle, znam jego wszystkie książki. Wiedząc to wszystko, jak teraz dbasz o zdrowie?
M.K: Muszę Cię rozczarować, nie dbam jak w tym powiedzeniu ''szewc bez butów chodzi''. Byłem ostatnio w Azji i uświadomiłem sobie, że jednak życie w mieście mi nie służy. Życie w Warszawie jest czymś czego naprawdę nie chcę. Całe moje ja się przeciwko temu buntuje, nie chcę takiego życia. Więc porządkuję sprawy i planuję wyprowadzić się na wieś. W Azji dotarło do mnie jeszcze, że doraźne leczenie, nie jest idealną drogą do zdrowia, więc tak jak wspomniałem, wycofuję się z tych projektów, które już wziąłem na siebie.
Chodzę regularnie na basen, saunę. Staram się wysypiać, co mi różnie wychodzi. Staram się nie jeść słodyczy, wiem też, że gluten mi nie służy, dlatego ograniczam jego spożycie, ale jestem teraz w takim momencie życia, który nie sprzyja dbaniu o zdrowie. Buduję swój dom nad Bugiem, zamykam pełno różnych spraw i do takiej dbałości, do której chcę dążyć, potrzebne jest mi szersze spojrzenie. Wiem, że muszę ułożyć odpowiednio swoje życie, wtedy zadbam o odpowiednie odżywianie i o zdrowie.
**K.T: Jednak patrząc na Twoje obecne dokonania i plany, założyłeś ośrodek w Peru, współfinansujesz ośrodek Vipassany niedaleko Łodzi, wykupiłeś Fort w Warszawie do stworzenia centrum rozwoju osobistego, jesteś w trakcie produkcji telefonu z niską radiacją, właścicielem wegańskiej restauracji Wegeguru i to jeszcze nie koniec biznesów, to tak sobie myślę, że Michał znowu bierze sobie za dużo na głowę, tylko teraz pod przykrywką ''Zdrowie''.
M.K: Dokładnie tak jest. Okazuje się, że pędzący pociąg potrzebuje trochę czasu na zatrzymanie się i rzeczywiście te rzeczy, które wymyśliłem sobie po odejściu z CD Projektu, znowu są obciążające. Od połowy ub. roku z dużą determinacją zmniejszam moje zaangażowanie w tych wszystkich projektach. Mam od tego cudownych ludzi, choć przyznam Ci się, że nie tak łatwo jest zatrzymać tą jadącą lokomotywę. Kiedy odchodziłem z CD Projektu, miałem wizje, że będę tylko leżał na plaży i oglądał palmy itd. Niestety tak się nie da.
K.T: Reasumując, jakie Twoim zdaniem są najważniejsze kroki, żeby utrzymać zdrowie?
M.K: Ważne jest, by nie być ignorantem na poziomie fizycznym, żeby nie pochłaniać rzeczy słabej jakości: niezależnie od tego, czy mówimy o jedzeniu, piciu i czy powietrzu. Stajesz się tym co jesz, wiec trzeba starać się przywiązywać wagę do tego co jemy i czym oddychamy. Kolejnym krokiem, jest aktywność fizyczna! Nasze ciała lubią ruch, więc w zdrowym ciele, zdrowy duch. To bardzo ważny aspekt zdrowia, ale przede wszystkim uważam, że najważniejsze jest właściwe nastawienie do życia czyli pogodzone, pozytywne, akceptujące.
Wiara w Boga i zaufanie, że on tu wszystko ogrania i sprawia, że jest tak jak być powinno. Nie należy tworzyć w sobie wewnętrznych napięć, umieć się pogodzić z wydarzeniami trudnymi i nieprzyjemnymi i wierzyć, że jeżeli nam się przydarzają, to jest w tym jakiś większy sens, mimo, że tego nie rozumiemy. Sam wielokrotnie przechodziłem przez trudne momenty w życiu i po czasie rozumiałem, że to co się wydarzało było mi potrzebne, bo finalnie coś mi dawało. Takie wewnętrzne nastawienie jest bardzo pomocne.
Trzeba też stworzyć sobie taką przestrzeń, żeby to dobre nastawienie do życia i to fizyczne dbanie o zdrowie mogło w niej rozkwitać. Ważne jest, żeby robić tego co się kocha, najlepiej, żeby praca była naszym hobby. Diego Palma w Peru mówi ''słuchajcie nie dajcie się oszukać, róbcie to tylko co kochacie, bo każdy dzień kiedy robicie coś czego nie kochacie jest dniem straconym, nie wierzcie, że będzie wam źle, wszechświat wam wszystkim pomoże żebyście robili to co kochacie''.
K.T: Wielu ludzi jednak tak nie żyje, praca jest dla nich koniecznym obowiązkiem, a robienie tylko tego co się kocha jest z tym trudne do pogodzenia. Ty możesz sobie na to pozwolić, masz już ten komfort.
M.K: Może jest trudne do pogodzenia, ale wierzę, że jeżeli ma się jakiś cel i chce się go osiągnąć, to można to zrobić. Doszedłem w wiele miejsc, które sobie wcześniej wyznaczyłem. Pochodzę z mało zamożnej rodziny nauczycielskiej i jestem w miejscu, w którym pieniędzy mi nie brakuje. Miałem za dużo pracy i doszedłem do miejsca w którym tej pracy miałem już mało, teraz znowu mam jej więcej i dochodzę do miejsca w którym będę miał jej mniej. Wiec jasne, że to nie są rzeczy na pstrykniecie palców, ale jeżeli ktoś świadomie sobie obierze cel i zaczyna w tę stronę zmierzać, to jest w stanie realnie to osiągnąć.
K.T: Życzę Ci zatem, żebyś osiągnął kolejne swoje cele. Dziękuję za rozmowę.
Artykuł powstał we współpracy z dozdrowia.com.pl