Trwa ładowanie...
Artykuł zweryfikowany przez eksperta: Mgr Justyna Żebrowska-Naklicka

Syndrom sztokholmski - co to jest, jak rozpoznać, rodzaje, leczenie

 Paula Komendarczuk
24.06.2024 12:30
Syndrom sztokholmski objawia się usprawiedliwianiem zachowań oprawcy.
Syndrom sztokholmski objawia się usprawiedliwianiem zachowań oprawcy. (123RF)

Syndrom sztokholmski to mechanizm obronny, pojawiający się w toksycznej relacji. Może wystąpić w ekstremalnych sytuacjach, takich jak porwanie, ale także w związku lub w pracy. Osoba zdominowana zacznie usprawiedliwiać negatywne zachowania oprawcy i uznawać go za przyjaciela. Wszystkie próby interwencji z zewnątrz zinterpretuje jak próbę skrzywdzenia kata i będzie starać się go obronić. Co to jest syndrom sztokholmski i skąd pochodzi ta nazwa? Jak go rozpoznać i jak wygląda jego leczenie? Czym przejawia się ten mechanizm w pracy i w związku? Czy są jakieś znane przypadki wystąpienia syndromu sztokholmskiego?

spis treści

1. Co to jest syndrom sztokholmski?

Syndrom sztokholmski to mimowolna reakcja obronna organizmu, sposób na przetrwanie. Umysł broni się przed wpływem kata poprzez usprawiedliwianie go i tłumaczenie jego zachowań.

Dzięki temu oprawca mniej się denerwuje, a ofiara odzyskuje pewne poczucie bezpieczeństwa i stabilizacji. Człowiek chce za wszelką cenę ratować swoje życie i jest w stanie nauczyć się żyć nawet w najgorszych warunkach. Najczęściej sytuacja ta występuje w przypadku:

  • przemocy domowej,
  • kazirodztwa,
  • toksycznych związków,
  • członków sekt,
  • mobbingu,
  • osób porwanych,
  • osób uwięzionych,
  • osób zdominowanych przez partnerów,
  • zakładników,
  • jeńców wojennych,
  • osób wykorzystywanych seksualnie.
Zobacz film: "Syndrom sztokholmski [Enigma]"

Syndrom sztokholmski sprawia, że ofiara nie walczy już z katem i unika konfrontacji. Po pewnym czasie zaczyna odczuwać sympatię i utożsamiać się z osobą, która wyrządza jej krzywdę.

Mechanizm ten może doprowadzić do sytuacji kiedy osoba prześladowana zacznie pomagać oprawcy, by nie został ukarany za to zrobił.

2. Skąd pochodzi nazwa syndrom sztokholmski?

Nazwa syndrom sztokholmski została użyta po raz pierwszy w 1973 roku przez szwedzkiego kryminologa i psychologa Nilsa Bejerota. Zaobserwował on nietypową relację między porywaczami a zakładnikami, którzy wkrótce zaczęli usprawiedliwiać zachowanie oprawców.

W Sztokholmie dwóch mężczyzn napadło na bank. Uwięzili oni trzy kobiety i mężczyznę na sześć dni, gdy w końcu do banku dotarli ratownicy z trudem uwolnili zakładników.

Przetrzymywane wcześniej osoby nie chciały opuszczać budynku. W trakcie przesłuchania wszyscy usprawiedliwiali napastników i twierdzili, że wina leży po stronie policji.

Co ciekawa, przetrzymywana dziewczyna zaręczyła się ze swoim oprawcą. Natomiast mężczyzna więziony w banku założył fundację i starał się zgromadzić środki pieniężne dla złodziei, aby mogli opłacić prawników.

Nils Bejerot obserwował te wydarzenia i określił je jako "syndrom sztokholmski" podczas rozmowy z dziennikarzami. Nazwa przyjęła się i obiegła cały świat.

3. Jak rozpoznać syndrom sztokholmski?

Syndrom sztokholmski przejawia się charakterystycznymi objawami, które dosyć łatwo zauważyć. Warto zainteresować się tematem, gdy ofiara zachowuje się w następujący sposób:

  • nie widzi, że jest krzywdzona,
  • nie wierzy, że partner ją zdradza mimo dowodów,
  • bagatelizuje swoją sytuację i ją tłumaczy (na przykład darmowe nadgodziny są tymczasowe),
  • usprawiedliwia kata, posługując się argumentami dotyczącymi stresu, dzieciństwa i presji,
  • ma identyczne poglądy jak oprawca,
  • staje po stronie oprawcy,
  • nie chce jego krzywdy,
  • nie jest w stanie uciec od toksycznego partnera,
  • jest przywiązana do kata,
  • reaguje agresywnie na pytania dotyczące jej relacji z oprawcą,
  • reaguje negatywnie na wszystkie próby pomocy z zewnątrz.

Syndrom sztokholmski wykształca się w określonych warunkach:

  • ofiara myśli, że jej przetrwanie zależy od oprawcy,
  • ofiara jest zniewolona i regularnie poniżana,
  • myśli, że nie istnieje wyjście z sytuacji,
  • nie bierze pod uwagę możliwości ucieczki,
  • skupia się na pozytywnych zachowaniach ofiary i je wyolbrzymia (na przykład zrobienie herbaty),
  • bierze pod uwagę perspektywę kata,
  • nie skupia się na sobie.

Najczęściej trudna sytuacja, która tworzy relację kat-ofiara opiera się na psychicznej i fizycznej przemocy. Oprawca w stanach wzburzenia grozi ofierze śmiercią, gdy będzie nieposłuszna i zbuntowana.

Z tego względu po pewnym czasie ofiara uzmysławia sobie, że jej przeżycie i komfort życia zależy od woli kata. Nie bierze pod uwagę ucieczki ani skorzystania z pomocy bliskich.

Z biegiem czasu lepiej poznaje osobę, która ją krzywdzi i zauważa co powoduje złość czy agresję. Uczy się jak unikać sytuacji, które mogą wywołać kłótnię lub sprowokować oprawcę.

Każde, najmniejsze pozytywne zachowanie kata jest zapamiętywane i wyolbrzymiane. Ofiara przekształca oprawcę w obraz wybawcy lub przyjaciela. Jest mu wdzięczna za chwilowy brak przemocy, możliwość skorzystania z toalety lub zjedzenia posiłku.

Bliscy, którzy zauważają problem i zadają pytania są odbierani jako wrogowie. Ofiara jest przekonana, że ich celem jest wyrządzenie krzywdy oprawcy i odsunięcie go od niej, co spowoduje że straci swojego jedynego obrońcę.

Warto zaznaczyć, że nie u każdego rozwinie się syndrom sztokholmski. Wystąpienie tego mechanizmu jest zależne od wielu czynników, między innymi od kwestii genetycznych, siły psychicznej lub wspomnień z dzieciństwa.

Istnieją ludzie, którzy w sytuacji zdominowania nie potrafią zrobić niczego wbrew sobie. Nie potrafią okazać skruchy, gdy jej nie czują lub przeprosić, gdy nie widzą swojej winy. W ekstremalnej sytuacji wolą ucierpieć lub umrzeć niż się podporządkować.

4. Syndrom sztokholmski w związku

W związku, w którym jedna strona dominuje, kontrolując partnera poprzez zazdrość, przemoc psychiczną i fizyczną, może dojść do wytworzenia się u ofiary reakcji obronnej, zwanej syndromem sztokholmskim.

Podporządkowywanie sobie partnera doprowadza do jego utraty pewności siebie i powolnej akceptacji ograniczeń narzucanych przez dominanta.

Ofiara cierpiąca na syndrom sztokholmski będzie wolała zerwać kontakty z przyjaciółmi niż przeżywać kolejne sceny zazdrości. Ulegając będzie próbowała tłumaczyć zachowanie toksycznego partnera, jako wyraz troski i miłości.

Osoba dominująca w związku będzie usprawiedliwiać swoje zachowanie lękiem przed odrzuceniem, opowieściami o trudnym dzieciństwie lub poczuciu odrzucenia, niezrozumienia przez rówieśników.

Przemoc będzie od czasu do czasu wynagradzana prezentami lub organizacją wspólnych wieczorów. Ofiara z czasem przyjmie perspektywę ukochanego, zaakceptuje jego słabości i przyzwyczai się do ich relacji.

Zdecyduje się nawet na zmianę swojego zachowania i ograniczenie kontaktów z znajomymi. Wszystko, by nie prowokować partnera do napadów złości lub sytuacji, w których będzie musiał rozmawiać z osobami, których nie lubi.

Dla osoby zdominowanej najważniejszy będzie komfort partnera i wiara w jego zapewnienia o szczęśliwej, trwałej przyszłości. Ofiara stwierdzi, że nie istnieje sposób na zmianę.

Wie, że wszystkie próby zakończenia relacji skończą się groźbami partnera. Dominant będzie symulował złe samopoczucie, obiecywał że się zabije, zabierze dzieci, sprzeda majątek lub podpali dom.

Warto wspomnieć, że często oprawca zarządza wszystkimi pieniędzmi i jest współwłaścicielem domu lub samochodu. Ofiara z tego względu nie widzi możliwości uwolnienia się od drugiej osoby. Akceptuje stan rzeczy i stara się nie prowokować partnera.

5. Syndrom sztokholmski w pracy

Pracownicy korporacji, jak i niewielkich przedsiębiorstw borykają się w pracy nie tylko ze stresem, ale też z wymagającym szefostwem.

Są zmuszeni do zostawania po godzinach w pracy, często bez dodatkowego wynagrodzenia za swój czas. Mają grafik napięty do granic możliwości i pracują pod presją koniecznych do zrealizowania celów.

Mają świadomość, że dzień wolny lub przełożenie ważnych spotkań skończy się trudną rozmową z szefem, który nie oszczędzi przykrych słów.

Toksyczna relacja między przełożonym a pracownikiem na początku będzie męcząca, ale później może wejść w nawyk w postaci syndromu sztokholmskiego. Osoba zdominowana zaakceptuje, że jej wysiłki nie zostaną docenione.

Będzie przekonana, że musi nieustannie się starać, ponieważ nie znajdzie innej pracy ze względu na słabe umiejętności i kwalifikacje. Z obawy przed zwolnieniem zacznie przypisywać sobie dodatkowe zadania i będzie odbierać telefon w środku nocy od szefa.

Wytłumaczy sobie i innym, że silny charakter kierownika to podstawa dobrej pozycji firmy i skutecznego zarządzania. Ofiara nie pomyśli nawet, że wpadła w pułapkę syndromu sztokholmskiego i że istnieją możliwości wyjścia z tej sytuacji.

6. Leczenie syndromu sztokholmskiego

Ofiara nie zaplanuje zmiany swojej sytuacji życiowej i sama nie skorzysta z takiej możliwości. Najważniejsi są znajomi i rodzina, którzy cierpliwie będą starać się dotrzeć do ofiary.

Kluczowe jest przełamanie jej negatywnego nastawienia i odbierania ich jako wrogów, którzy chcą wyrządzić krzywdę. Na początku często będzie pojawiać się agresja i krzyk ze strony ofiary.

Ważne jest nieustępliwe opisywanie wpływu toksycznej relacji na wszystkie możliwe sposoby. Bliscy powinni liczyć się z tym, że osoba zdominowana będzie próbowała wielu sposobów, by unikać rozmów o oprawcy.

Można założyć, że ofiara przestanie odbierać telefon i otwierać drzwi mieszkania. Gdy wymówki dotyczące pracy lub innych obowiązków przestaną wystarczać może skorzystać z szantażu. Groźby mogą dotyczyć nawet śmierci, gdy ofiara nie zostanie zostawiona w spokoju.

Należy podkreślać, że ofiara może liczyć na pomoc, że jest kochana i nigdy nie zostanie sama. Należy unikać zbyt dużej presji, potępiania i oceniania. Trzeba pamiętać o różnych sposobach komunikacji, takich jak telefony, maile czy listy.

W trakcie rozmowy z osobą zdominowaną warto pokazywać inne sposoby postępowania. Sugerować zmianę miejsca zamieszkania lub miejsca pracy. Można spróbować zachęcić do skorzystania z konsultacji psychologicznej z zupełnie innego powodu.

Specjalista powinien być wcześniej o tym poinformowany. Ten podstęp może się udać, jeżeli bliscy nie wspomną o rozmowie na temat kata. Po wielu wysiłkach ofiara w końcu zauważy, że potrzebuje wsparcia i pomocy.

W leczeniu syndromu sztokholmskiego kluczowe jest połączenie wysiłków rodziny, przyjaciół i specjalisty z zakresu psychologii i psychoterapii.

7. Znane przypadki syndromu sztokholmskiego

7.1. Historia Natashy Kampusch

Jeden z najbardziej znanych przypadków dotyczy Natashy Kampusch, która w wieku 10 lat została porwana podczas powrotu ze szkoły przez Wolfganga Priklopila. Poszukiwania obejmowały cały kraj, ale nie znaleziono żadnych śladów, które mogłyby wyjaśnić zaginięcie dziewczynki.

Policja zaprzestała działań, a rodzina stwierdziła że dziecko nie żyje. Okazało się jednak, że Natasha przez 8 lat była więziona w dźwiękoszczelnym pokoju bez okien, regularnie gwałcona, bita i poniżana.

Dokładnie w 2006 roku zdołała uciec. Wybiegła na dwór i poinformowała sąsiada, że potrzebuje pomocy. Kiedy Wolfgang się o tym dowiedział rzucił się pod koła pociągu. Dziewczyna mówiła: „ten człowiek był częścią mojego życia i dlatego w pewnym sensie go opłakuję".

Mimo to niektórzy psychologowie twierdzą, że w przypadku Natashy nie można mówić o syndromie sztokholmskim, ponieważ zdecydowała się na ucieczkę.

Stwierdzono, że porwanie dziecka skutkowało przywiązaniem do kata, ponieważ w pobliżu nie było nikogo innego. Była to naturalna reakcja i pragnienie kontaktu z drugim człowiekiem.

7.2. Historia Patty Hearst

Inny przykład syndromu sztokholmskiego to historia 20-letniej Patty Hearst, wnuczki jednego z najbogatszych Amerykanów, wydawcy m.in. czasopisma Cosmopolitan. 4 lutego 1974 roku Patty spędzała czas ze swoim narzeczonym Stevenem Weedem w Berkeley.

Usłyszeli pukanie, a kiedy dziewczyna otworzyła drzwi, do mieszkania wbiegło dwóch czarnoskórych mężczyzn i kobieta. Byli uzbrojeni, zaatakowali Weeda, a Patty z przepaską na oczach została włożona do bagażnika.

Dziewczyna trafiła do kryjówki organizacji Kulturalnego Stowarzyszenia Czarnych, która chciała walczyć z "faszystowskim rządem Stanów Zjednoczonych". Szefem był Donald DeFreeze, przestępca i gwałciciel, który zrzeszył około 30 osób.

Podczas inauguracji członków odbyło się morderstwo Marcusa Fostera, pierwszego czarnoskórego kuratora oświaty. Wówczas policja zatrzymała Russa Little i Joe Remiro, którzy mieli przy sobie broń.

Szef organizacji SLA napisał list do Hearsta, w którym zagroził, że zabije Patty, jeżeli Little i Remiro nie odzyskają wolności. Hearst chciał zrealizować polecenie, tworzył paczki dla ubogich, jednakże dziewczyna nie została wypuszczona i przez dwa miesiące była trzymana w małym pomieszczeniu.

Porywacze i DeFreeze gwałcili ją i udawali wykonywanie egzekucji. Patty nieustannie słuchała ich ideologicznych teorii i w kwietniu 1974 roku pojawiło się nagranie, w którym dziewczyna informuje o przystąpieniu do SLA i oskarża ojca o zbrodnie przeciwko ludzkości.

W gazetach ukazało się zdjęcie Patty w berecie na głowie z pistoletem w ręku. Jakiś czas później ukradziono ponad 10 tysięcy dolarów, a DeFreeze strzelał do przechodniów i zranił dwie osoby. Wśród uczestników akcji była Patty, która brała udział w wielu podobnych wydarzeniach.

W maju 1974 roku znaleziono szefa organizacji i jego pięciu najbliższych współpracowników. Ostrzeliwano ich dom na przedmieściach Los Angeles. W efekcie wszyscy zginęli na miejscu.

Dziewczyny z nimi nie była i zaginął po niej ślad na wiele miesięcy. Była w wielu miastach na świecie, ale ostatecznie wróciła do Kalifornii i śledczy zaczęli ją śledzić. We wrześniu 1975 roku została aresztowana przez agentów FBI.

Świat obiegło zdjęcie zadowolonej Patty w kajdankach, która pokazuje rewolucyjny gest. Na przesłuchaniach twierdziła, że zajmuje się "miejską partyzantką". Podczas procesu przedstawiono jej zarzut rabunku z użyciem broni i ciężkich przestępstw federalnych.

Starano się wykazać, że dziewczyna uległa praniu mózgu i bezwzględnemu wpływowi organizacji. Okazało się jednak, że Patty często nie była kontrolowana przez SLA i mogła bez problemu uciec. Wydano wyrok 7 lat pozbawienia wolności, ale prezydent Carter skrócił go do 2 lat.

Rekomendowane przez naszych ekspertów

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze