Ciechocinek po godzinach. Co naprawdę dzieje się w polskich sanatoriach?
Pacjenci udają się do sanatorium, aby podreperować zdrowie. Wiele osób jednak wyrusza do uzdrowisk w odmiennych celach. Życie towarzyskie w sanatoriach kwitnie. Niektórzy mówią również o swoich sanatoryjnych podbojach miłosnych i łóżkowych. Co naprawdę dzieje się na turnusach?
1. Pobyty w sanatoriach
Sanatorium to dla wielu osób szczyt wyjazdowych marzeń. Nie da się ukryć, że dla polskich emerytów to często jedyna okazja pobytu poza domem. Tak, jak mówi się, że starsze osoby z krajów zachodniej Europy czy Skandynawii szukają wrażeń na afrykańskich plażach, tak też Polacy z utęsknieniem upatrują uzdrowisk. Bo w sanatorium jest towarzystwo: do rozmowy, do zabawy i do... łóżka.
Badania OBOP wskazują, że 60 proc. kuracjuszy przyznaje się do flirtu w sanatorium. Co ósmy szuka bliższej relacji, dla większości z nich stan cywilny turnusowej partnerki lub partnera nie ma większego znaczenia. Jednocześnie 3/4 badanych utrzymuje, że zawarte znajomości były wyłącznie platoniczne.
Czy rzeczywiście sanatorium to siedlisko rozpusty? Pytamy tych, którzy tam bywają.
2. Koleżanki z sanatorium
Pan Adam niedawno przekroczył pięćdziesiątkę. W domu czeka na niego żona i dwoje dzieci. Najstarszy syn jest już na swoim. Najmłodsza córka to dopiero nastolatka. Adam ze względów zdrowotnych, co jakiś czas odwiedza sanatoria. Podobno nigdy ”nie idzie na całość”, ale lubi poznawać tam nowe ”koleżanki”.
- W końcu zaczęło mnie zastanawiać, że on z tych sanatoriów same znajomości z paniami przywozi. Bywa, że jeździ potem do nich w odwiedziny – zdradza żona Adama. Nie wie, czy ufać mężowi, że relacje mają charakter platoniczny, czy jednak na wszelki wypadek zabronić wyjazdów lub wszędzie mężowi towarzyszyć. Jednak ich uczucie nie jest już tak silne jak kiedyś. - W sumie... Tyle jego! - dodaje.
Pani Zofia jest mocno schorowana, ale wygląda bardzo atrakcyjnie. Regularnie odwiedza fryzjera, brwi robi jej wnuczka, która jest kosmetyczką. Zofia dawno pochowała męża i choć odwiedzają ją często wnuki, bywa, że czuje się samotna. Czy sanatorium to remedium na samotność?
- A gdzie tam! - pani Zofia macha ręką. - Nic ciekawego. Dlaczego? Bo tam są sami starzy ludzie – tłumaczy Zofia konspiracyjnym szeptem. Sama przekroczyła już siedemdziesiątkę.
Dla Stanisławy sanatorium to jednak dobra rozrywka. W uzdrowiskach wszyscy są dla siebie nowymi znajomymi, więc chętnie rozmawiają, a w codziennym życiu brak rozmówców najbardziej jej doskwiera. Każda znajomość to pewna nowość, a wymiana plotek to sama przyjemność.
Czy pani Stanisława lubi romansować w sanatoriach?
- Z tymi dziadkami to nie – stanowczo zaprzecza. - Ale taki przystojny rehabilitant... Z nim to można i pośmiać się, i porozmawiać. To wszystko.
Pani Stasia utrzymuje, że rozmowy jej wystarczą, by z sanatorium wracać usatysfakcjonowaną.
3. Seks częściej niż w domu
- W sanatorium uprawiam seks częściej niż w domu – emerytowana nauczycielka, która prosi o anonimowość zanosi się rubasznym śmiechem. Po chwili wyjaśnia, że już lata temu pochowała męża, ale póki żył, przez ostatnie ćwierćwiecze mieszkali w oddzielnych pokojach.
Przyznaje jednak, że dla niektórych wypad do sanatorium to cały sens:
- Odliczają dni i tylko na to czekają. Wiadomo, że człowiek potrzebuje tych emocji, tego fizycznego zaspokojenia, ale dobrze mieć też swoje życie. A niektórzy biegają tam jak szaleni, pewnie jeszcze mają większy ból karku od tego bezustannego rozglądania się na boki w poszukiwaniu kochanków i kochanek.
- Życie sanatoryjne dalekie jest od tego z plotek. Wcale nie jest przepełnione seksem – studzi atmosferę pani Grażyna. - Raczej bywalcy się chwalą wyssanymi z palca rzekomymi podbojami. Może jakieś 10 proc. rzeczywiście uprawia seks, a reszta by chciała, ale albo już nie może, albo nie ma z kim.
- Seks w sanatorium jest mitem. Nie wiedziałem, żeby ktoś to robił. To są wymysły erotomanów-gawędziarzy – odżegnuje się od teorii o sanatoryjnej rozpuście pan Piotr, który deklaruje, że już od 10 lat bywa w różnych placówkach.
4. Wspólny pobyt w sanatorium
Niektóre pary jeżdżą wspólnie. Ma to różne uzasadnienie.
Dla jednych – celem jest pilnowanie drugiej połówki. Dla innych – wspólny odpoczynek od codzienności.
- I wtedy to tak, to jest seks – przyznaje pan Marek. - Z moją drugą połową. Sama przyjemność. Innych przygód nie szukam – deklaruje.
Pan Marek śmieje się z tych, którzy podróżują wspólnie nie dla przyjemności, ale żeby pilnować współmałżonka.
- Jak ktoś chce zdradzić to zrobi to, taka prawda. Każdy znajduje to, czego szuka.
Pan Marek wymienia zalety pobytów sanatoryjnych. Spotkania i dancingi stawia ponad zabiegi i świeże powietrze. Podkreśla jednak, że widuje wiele osób, które naprawdę przyjeżdżają wyłącznie w celu podratowania zdrowia. Inni natomiast widać, że są ukierunkowani na zabawę i mają w sanatoriach rzadką okazję, aby z niej korzystać. Z dancingów, jak relacjonuje Marek, wiele osób wraca w czyimś towarzystwie do pokoju. Alkohol i swobodna atmosfera sprawiają, że niektórzy luzują swoje zasady. Inni intencjonalnie przyjeżdżają znaleźć partnera na czas turnusu. Marek zna również pary, które poznały się w sanatoriach. Na co dzień nic ich nie łączy, ale raz na jakiś czas spędzają wspólne kilka tygodni w uzdrowisku.
- Kobiety strasznie są tu wymalowane – mówi z niesmakiem pani Stanisława, której do szczęścia wystarczą rozmowy z innymi kuracjuszami. - Włosy, fryzury, makijaże. Taka rewia mody. Biust na wierzchu prawie – gestem pokazuje głębokość dekoltów.
Pani Stanisława mówi, że kobiety robią wrażenie bardziej zdesperowanych.
- Tak się wieszają na tych mężczyznach, nawet kilka na jednym i pchają mu biusty pod nos. A niektóre to przecież mężatki.
5. Znalezienie drugiej połowy w sanatorium
Pani Stasia przyznaje jednak, że w ciągu lat podróżowania po sanatoriach spotykała nawet osoby, które znajdowały tam swoje drugie połowy. Sprzyja temu fakt, że w podeszłym wieku dużo osób jest już owdowiałych, samotnych, rozwiedzionych. Tę samą opinię mają pracownicy biur, które pośredniczą w organizowaniu wyjazdów do uzdrowisk.
- Dla wielu osób to remedium na samotność. Niekoniecznie szukają seksu, bardziej rozmowy, towarzystwa, wspólnego spaceru. Jak się uda kogoś poznać, wracają nieraz we dwoje i potem już razem podróżują – przyznaje pani Agnieszka, od 12 lat pracująca w tej branży.
Agnieszka dodaje, że zna parę, która po sześćdziesiątce wzięła ślub, ale jednak takie późne cementowanie związku jej zdaniem należy do rzadkości.
- Większość w tym wieku ma już swoje dzieci, wnuki, zawarcie formalnego związku oznaczałoby komplikacje, choćby spadkowe, sami o tym mówią. Często też nie chcą już z kimś mieszkać. Mamy taką panią, która mówi, że już nigdy nikomu nie chce prać skarpet. Ale lubi się pobawić, porozmawiać.
Zdaniem Agnieszki seks w sanatoriach to mit.
- Myślę, że to się tak większości marzy. Z realizacją tych marzeń już bywa różnie.
6. Ryzykowny seks seniorów
Lekarze alarmują jednak, że zauważalny jest niepokojący trend. Wzrost zakażeń wirusem HIV u osób w wieku ponad 50 lat odnotowuje się na całym świecie, także w Polsce.
Wynika to z faktu, że w tej grupie wiekowej nie ma już ryzyka niechcianej ciąży, więc wiele osób nie korzysta z żadnych zabezpieczeń. Tymczasem choroby weneryczne, infekcje bakteryjne, grzybicze czy wirusowe, w tym HIV i HCV wciąż są groźne i zbierają swoje żniwo.
Kuracjusze, niezależnie od celu podróży, nie powinni o tym aspekcie zapominać. W końcu jadą do sanatorium, aby poprawić, a nie pogroszyć stan zdrowia.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl