Trwa ładowanie...

Etykietowanie

Avatar placeholder
31.01.2024 14:45
Etykietowanie
Etykietowanie

Etykietowanie to inaczej naznaczanie społeczne, stygmatyzacja, czyli proces polegający na nadawaniu określeń jednostkom albo grupom społecznym, wskutek czego zaczynają oni zachowywać się zgodnie z przypiętą im „etykietką”. Stygmatyzacja bardzo często pozostaje na usługach stereotypizacji. Cechy i zachowania zawarte w etykiecie pochodzą z uprzedzeń, niesprawdzonych mitów, a nie z rzetelnej i zweryfikowanej wiedzy o danej osobie. Nadawanie społecznych etykiet zazwyczaj polega na przypisywaniu negatywnych określeń i służy deprecjonowaniu jednostek. Raz przypiętej etykiety trudno się pozbyć, gdyż człowiek został percepcyjnie skategoryzowany, „zaszufladkowany”. Wszystko, co służy zaprzeczeniu etykiety i tak zostaje zinterpretowane jako potwierdzające słuszność naznaczenia społecznego.

spis treści

1. Na czym polega stygmatyzacja?

Stygmatyzacja to rodzaj skrajnej blokady komunikacyjnej i percepcyjnej oraz przykład tego, jak daleko sięgają ludzkie skłonności do zniekształcania rzeczywistości, by była ona zgodna z dotychczas wypracowanymi schematami poznawczymi. Etykietowanie wiąże się ze zjawiskiem ekonomii percepcyjnej. Człowiek, określając kogoś mianem „neurotyk”, automatycznie „wie”, że dana jednostka jest taka a taka – dokonał etykietyzacji. Słowo „stygmatyzacja” pochodzi z języka greckiego (grec. stigma), co oznacza znamię, piętno. Bycie „naznaczonym”, posiadanie etykiety społecznej oznacza, że bardzo trudno pozbyć się przypiętej „łatki”, a wszystko, co się robi, by zaprzeczyć negatywnej etykiecie i tak zostaje przyjęte jako potwierdzające tę etykietę.

Szczególnie niebezpieczna jest stygmatyzacja jako skutek negatywnej diagnozy psychologicznej lub psychiatrycznej. Etykietowanie wiąże się bowiem bardzo ściśle ze zjawiskiem atrybucji – sposobem wyjaśniania przyczyn danych zjawisk oraz samospełniającym się proroctwem. Bardzo trafnie mechanizm tych zjawisk oddał eksperyment amerykańskiego psychologa Davida Rosenhana z 1972 roku, który demaskował rzetelność diagnoz psychiatrycznych. Badacz poprosił grupę osób wolnych od większych objawów psychicznych, by udawały przed lekarzami z pewnego amerykańskiego szpitala psychiatrycznego, że słyszą głos. Osoby te otrzymały dokładną instrukcję, zgodnie z którą miały się zachowywać zupełnie naturalnie i odpowiadać zupełnie z prawdą na wszystkie pytania, prócz tego jednego, dotyczącego omamów słuchowych. Poinstruowano je, by opisywały głos za pomocą takich wyrazów, jak tępy, pusty, głuchy.

Zobacz film: "Nie mówimy, tylko bełkoczemy. Jak to zmienić?"

Większość tych pseudopacjentów została przyjęta do szpitala z rozpoznaniem schizofrenii i wypisana z rozpoznaniem schizofrenii w remisji, mimo występowania jedynie pojedynczego, swoistego objawu. Na podstawie jednej cechy zostali opatrzeni etykietą „schizofrenik”. W psychologii zjawisko to określa się mianem podstawowego błędu atrybucji, kiedy na podstawie pierwszego wrażenia przypisuje się dalsze atrybuty danej osobie. Odmianą błędów atrybucyjnych jest efekt halo. Wyróżnia się dwa główne typy halo-efektu:

  • anielski efekt halo – inaczej efekt aureoli, efekt Pollyanny, efekt nimbu albo efekt Galatei. To skłonność do przypisywania pozytywnych cech osobowości na podstawie pierwszego pozytywnego wrażenia, np. skoro kogoś postrzegamy „na pierwszy rzut oka” jako inteligentnego, myślimy o nim jednocześnie, że na pewno jest miły, wykształcony, tolerancyjny, kulturalny itp.;
  • szatański efekt halo – inaczej efekt Golema. To skłonność do przypisywania negatywnych cech osobowości na podstawie pierwszego negatywnego wrażenia, np. skoro kogoś postrzegamy „na pierwszy rzut oka” jako gburowatego, myślimy o nim jednocześnie, że na pewno jest niewychowany, niegrzeczny, złośliwy i agresywny.

Człowiek wykazuje tendencje do nadbudowywania sobie reszty obrazu jednostki na podstawie jednego atrybutu. Ten mechanizm stanowi istotę i bazę dla stygmatyzacji oraz kształtowania się stereotypów i uprzedzeń.

2. Skutki etykietowania ludzi

Każdy człowiek tworzy setki etykiet. Mamy kategorie „student, „dewiant”, „alkoholik”, „uczeń”, „nauczyciel” itp. Posiadanie etykiet pozwala szybciej orientować się w świecie. Niestety, stygmatyzacja może zwrotnie oddziaływać na ludzi obdarzonych etykietą i bardzo ich krzywdzić. Dana osoba, której przypięto daną „etykietkę”, z czasem zaczyna się z nią utożsamiać i wierzyć, że prezentuje cechy charakterystyczne dla danej etykiety. Zaczyna zachowywać się zgodnie z treścią stygmatu, spełniając oczekiwania otoczenia. Bardzo często procesowi stygmatyzacji ulegają pacjenci psychiatryczni – Skoro chcą, bym zachowywał się jak wariat, będę „strugał wariata”. Każde zachowanie sprzeczne z etykietą (tzw. działanie antystygmatyzujące) jest odbierane jako potwierdzające diagnozę.

Podobnie rzecz się miała w przypadku pseudopacjentów Rosenhana, którzy mimo braku uskarżania się w drugim etapie eksperymentu na omamy i zupełnie normalnych zachowań, i tak zostali wypisani z diagnozą „ustępującej schizofrenii”. Nie mogli pozbyć się już raz nadanego im stygmatu. Z czasem pacjenci psychiatryczni czują się odrzuceni, widzą, że otoczenie traktuje ich jako „tych innych”. Spada im poczucie własnej wartości i czują, że nie mają żadnego wpływu na własny wizerunek. Pojawia się wyuczona bezradność – przekonanie o braku kontroli nad tym, jak postrzegają mnie inni. W ostateczności jednostka zaczyna wierzyć, że jest „inna” i interpretuje każde swoje zachowanie w kierunku potwierdzającym diagnozę „osoby chorej psychicznie”. Działa na zasadzie samospełniającego się proroctwa.

3. Etykiety psychiatryczne

„Wariat”, „maniak”, „szalony”, „niepoczytalny”, „schizofrenik” – takie określenia są etykietami, którymi posługuje się opinia publiczna, sądy i osoby zajmujące się zawodowo zdrowiem psychicznym w celu opisania jednostek z zaburzeniami psychicznymi. Ideałem byłoby, gdyby te etykiety diagnostyczne służyły dobremu porozumiewaniu się personelu medycznego i opracowywaniu skutecznych programów terapeutycznych. Czasami jednak etykiety te wywołują zamieszanie i są źródłem cierpienia. Etykietowanie może prowadzić do stereotypowego traktowania ludzi, przysłaniającego ich osobiste cechy i niepowtarzalne okoliczności przyczyniające się do ich zaburzeń. Jakby tego było mało, etykiety mogą wywoływać uprzedzenia i społeczne odrzucenie.

Diagnoza psychiatryczna może stać się etykietą depersonalizującą jednostkę oraz pomijającą społeczny i kulturowy kontekst, w którym jej problemy się zrodziły. Nadanie komuś etykiety osoby zaburzonej psychicznie może mieć poważne i długotrwałe konsekwencje, oprócz konsekwencji samego zaburzenia. Inaczej jest w przypadku osób chorych fizycznie. Jeśli ktoś ma złamaną nogę albo zapalenie wyrostka robaczkowego, to kiedy choroba się kończy, diagnoza odchodzi w niebyt. Natomiast etykieta „depresji”, „manii” albo „schizofrenii” może stać się trwałym stygmatem. Etykieta diagnostyczna może stać się również częścią procesu lekceważenia, wynikającego z przypisywania niższego statusu osobom cierpiącym na zaburzenia psychiczne.

Osoby chore psychicznie dotyka też depersonalizacja – pozbawianie indywidualności i tożsamości przez traktowanie ich bezosobowo – jak przedmioty, przypadki, a nie jak osoby ludzkie. Depersonalizacja może wynikać z etykietowania, ale też być efektem bezosobowego środowiska, jakie spotyka się w niektórych szpitalach psychiatrycznych. Wszystko to obniża oczywiście samoocenę i wzmacnia zaburzone zachowania. Społeczeństwo więc nakłada kosztowne „kary” na tych, którzy odbiegają od norm i w ten sposób utrwala proces zaburzenia psychicznego.

Przeciwko etykietowaniu najbardziej zaprotestował psychiatra o radykalnych poglądach – Thomas Szasz, który stwierdził, że choroba psychiczna to „mit”. Antypsychiatrzy uważają, że etykiety diagnostyczne stanowią usprawiedliwienie i służą legitymizowaniu poczynań lekarzy psychiatrów. Dana etykieta diagnostyczna to według nich nic innego, jak medykalizacja obłędu. Thomas Szasz utrzymywał, że objawy traktowane jako dowody istnienia choroby psychicznej są jedynie stygmatami, dającymi profesjonalistom pretekst do interweniowania tam, gdzie mamy do czynienia w istocie z problemami społecznymi, np. zachowaniami dewiacyjnymi albo antyspołecznymi. Kiedy osoby otrzymują etykietę, można je leczyć z powodu „problemu bycia innym”.

Trzeba zatem pamiętać, że celem diagnozy nie jest przyporządkowanie jednostki do czystej kategorii diagnostycznej lub identyfikowanie tych, którzy są „inni”, ale diagnoza powinna inicjować proces prowadzący do lepszego zrozumienia pacjenta i opracowania planu pomocy. Pomoc terapeutyczna powinna być pierwszym, a nie ostatnim krokiem procedury leczenia. Pamiętajmy też, żeby zanim kogoś określimy w dany sposób i przypniemy mu daną etykietę, zastanowić się nad skutkami tej „etykiety”. Zamiast pielęgnować w sobie stereotypy i uprzedzenia, lepiej rozwijać postawę tolerancji i akceptacji inności.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze