Czy hobby może być patologią?
Problemy z wyrzucaniem rzeczy ma co piąta osoba w USA. Kolekcjonować można różne rzeczy – znaczki, sztukę, gadżety związane z filmami, popiersia Piłsudskiego, karty telefoniczne, pieniądze, a w skrajnych przypadkach śmieci. Co nam daje gromadzenie? Dlaczego niekiedy zmienia się w patologię? O tym rozmawiamy z dr. Bogusławem Habratem, kierownikiem Zespołu Profilaktyki i Leczenia Uzależnień Instytutu Psychiatrii i Neurologii.
Agnieszka Pochrzęst-Motyczyńska: Dlaczego zbieramy różne rzeczy?
Dr Bogusław Habrat: Zbieractwo było dobrze widziane wśród naszych przodków. Kto więcej nazbierał, tym dłużej mógł przeżyć . Gromadzenie u naszych przodków zwiększało szansę na przeżycie. Ze zmianą trybu życia zmieniła się funkcja zbieractwa. Kiedyś było niezbędne do przetrwania, teraz jedzenia jest w bród, ale nadal gromadzimy, ale co innego np.: pieniądze.
Co nam daje zbieranie znaczków?
Wśród dzieci jest powszechne zbieractwo. One kolekcjonują różne rzeczy: karty z piłkarzami, zabawki z jajek z niespodzianką. U większości z nich chęć zbierania później zanika. Tak działa nasz mózg. Tworzy różne rodzaje połączeń, ale wraz z upływem czasu część z nich likwiduje. Maluchy świetnie rozpoznają nazwy marek samochodów, ale później te zdolności tracą. Część młodych osób ma zdolności muzyczne, ale jak się ich nie rozwija, zanikają.
Zbieractwo dziś jest szansą na funkcjonowanie w świecie. Kolekcjonerzy oprócz gromadzenia rzeczy uzyskują konkretną wiedzę, ale mało przydatną. Filateliści śledzą, kiedy powstały znaczki, czym się różnią, gdzie były sprzedawane. Mogą zaimponować nią w swoim środowisku. W tym jest element rywalizacji. To dlatego chcą by ich kolekcja była unikalna. To coś nowego. Dawniej wszyscy zbierali to samo, czyli dobra potrzebne do przetrwana, a teraz szukają rzeczy limitowanych.
Kolekcjonowanie daje prestiż i jest powodem do dumy.
Z psychoanalitycznego punktu widzenia, człowiek wchodzi w relację ze swoją kolekcją. Uznajemy, że miarą jakości naszego życia jest wchodzenie w bliskie relacje z partnerem, dziećmi i przyjaciółmi. Kolekcjonerzy często zaniedbują relacje z ludźmi, tylko tworzą je z przedmiotami. Być może jest to zaburzenie, ale to jest tylko interpretacja. Ze zbiorem można zrobić sobie, co się chce. On jest bierny, można go przekładać jak się chce, a partner protestuje, wymaga.
Kolekcjonerzy mają fora, zjazdy. Tworzą wspólnotę.
Między kolekcjonerami tworzą się więzi. Szpanują między sobą. Pamiętam mężczyznę, który mieszka w Polsce i ma największą na świecie kolekcję koszulek do żyletek. Opowiadał, że ktoś mu oferował 600 tysięcy marek niemieckich, a kiedyś to były zawrotne pieniądze. Był dumny, że kolekcji nie sprzedał. Na wschodzie kraju pewien pan zbiera popiersia Piłsudskiego.
Co jeszcze można kolekcjonować?
Różne rzeczy. Gdy zajmowałem się profilaktyką HIV i AIDS jeździłem po całym świecie i zdumiało mnie jak bajecznie kolorowe są opakowania prezerwatyw i pomyślałem, że można by z tego zrobić kolekcję.
A co, gdy kogoś kolekcja tak pochłonie, że nie ma czasu dla rodziny? Kiedy hobby staje się patologią?
Granica między tym, co jest zdrowe, a co chore jest płynna. To, kiedy trzeba interweniować, jest dyskusyjne. Amerykanie mówią o szkodach w funkcjonowaniu społecznym, a w Europie bardziej zawraca się uwagę na szkody medyczne.
Czyli jak alkoholik ma zniszczoną wątrobę, wtedy jego picie powoduje konkretną szkodę. A jakie szkody powoduje brak umiaru w kolekcjonowaniu?
Jak ktoś sobie wstrzyknie dopalacze i cudem jest odratowany na toksykologii, wtedy nie ma wątpliwości, że mamy do czynienia z czymś, co mu zagraża. Ale nie jest jasne, czy nałogi behawioralne takie jak zbieractwo powodują, że ktoś ma gorsze wyniki w nauce lub słabe relacje z rówieśnikami. Często nie wiemy, czy ktoś izoluje się od ludzi, bo pochłania go kolekcja, czy może ma taki sposób bycia. Trudno ustalić, jakie ktoś na skutek zbieractwa ponosi szkody. Najczęściej nie są one duże. Większość zbieraczy to rozwodnicy. I jest pytanie: czy ktoś zaczął zbierać znaczki, bo miał żonę heterę, czy przez to, że facet zbiera znaczki i nie ma czasu zrobić zakupów, popsuły mu się relacje z żoną? Najczęściej są obie te rzeczy razem. Nastąpiło zaburzenie relacji między dwojgiem ludzi i pojawiło się hobby.
Jakie podłoże ma zaburzenie, które polega na tym, że ktoś zaczyna zbierać śmieci?
To patologiczne zbieractwo. Takie osoby nie wyrzucają śmieci, bo są „im potrzebne”, „do czegoś się przydadzą”.
Takie słowa padają z ust wielu, zwłaszcza starszych osób.
Dopóki gromadzone przedmioty nie utrudniają życia, nie ma się czym przejmować. Problem pojawia się, gdy ktoś nie wyrzuca żadnych opakowań, bo się przydadzą i jego mieszkanie tonie w śmieciach. Byłem w kilku mieszkaniach patologicznych zbieraczy i tam nie można dostać się do lodówki, bo jest zastawiona niepotrzebnymi kartonami. Takie zachowanie przynosi różne szkody emocjonalne, społeczne, finansowe, ale także prawne, bo może dojść do eksmisji, gdy sąsiedzi nie będą w stanie wytrzymać smrodu na klatce.
Patologiczne zbieractwo można leczyć?
Tak, ale nie jest to proste. Zbieracz zwykle mówi, że pozbędzie się zbiorów, ale musi je przejrzeć. Gdy przychodzi umówiony termin, okazuje się, że wszystkie przedmioty mają wartość sentymentalną i nie można ich wyrzucić.
Prowadzone w ostatnich latach badania neuropsychologiczne przynoszą coraz więcej danych wskazujących na szereg deficytów poznawczych występujących u osób z zaburzeniami zbieractwa: należą do nich zaburzenia uwagi, funkcji wykonawczych, pamięci. Zaburzenia planowania i organizowania działań mogą być jedną z przyczyn trudności w pozbywaniu się rzeczy.
W poznawczym aspekcie zbieractwa opisuje się również jako nadmierne lub patologiczne przywiązanie do rzeczy. To dlatego samo zbieranie dla zbieracza nie jest stresujące. Stresująca jest sytuacja, gdy rodzina chce sprzątać i część z tych rzeczy wyrzucić. Wtedy zbieracze zaczynają cierpieć.
Czy patologiczne zbieractwo wiąże się z zaburzeniami psychicznymi?
W amerykańskiej klasyfikacji wyodrębniono zbieractwo jako osobną kategorię diagnostyczną. Oddziela się patologiczne zbieractwo pierwotne od wtórnego, czyli takiego, które wiąże się z innymi chorobami takimi jak autyzm, schizofrenia lub zmiany w ośrodkowym układzie nerwowym. Zbieractwo patologiczne występować może także u osób, u których rozpoznano zaburzenia obsesyjno-kompulsywne.
Ile osób dotyczą zaburzenia zbieractwa?
W Stanach Zjednoczonych i Europie szacuje się rozpowszechnienie zbieractwa na 2-6 proc. W Londynie w 2013 roku przeprowadzono badania i tam zaburzenia zbieractwa dotyczyły ok. 1,5 proc. Zarówno kobiet i mężczyzn, częściej osób starszych i samotnych. W 58 proc. występowało z zaburzeniami psychicznymi i, z tego powodu blisko połowa z tych osób otrzymywała świadczenia społeczne.
W badaniu National Epidemiologic Survey on Alcohol and Related Conditions (NESARC), które obejmowało reprezentatywną populację w Stanach Zjednoczonych „problemy z wyrzucaniem rzeczy” dotyczyły co piątej osoby. W badaniach przeprowadzonych w Ameryce Północnej stwierdzono, że takie problemy mogą dotyczyć ok.14 proc. populacji.
Z ekstremalnymi przypadkami zbieractwa w USA zetknęło się 64 proc. pracowników ochrony zdrowia.
Podobno pierwsze objawy zaburzeń zbieractwa pojawiają się pomiędzy 11. a 15. rokiem życia.
Ale wtedy nasilenie objawów jest mniejsze. Choroba ma charakter przewlekły i nasila się z wiekiem. U osób powyżej 54. roku życia rozpowszechnienie tego zaburzenia jest trzykrotnie większe niż w populacji 34-44 lata. Znaczne upośledzenie funkcjonowania widać zwykle w trzeciej dekadzie życia.