Zostawił mnie narzeczony - co robić?
Tygodnie poświęcone na wybór idealnej sukni ślubnej, mnóstwo energii włożonej w poszukiwanie najlepszego lokalu, fotografa, zaproszeń i całej masy innych rzeczy, bez których ten niezwykły dzień przecież nie może się odbyć. A przede wszystkim – nadzieja na nowe, usłane różami życie, a u boku narzeczony, z którym zdecydowaliśmy się zestarzeć. I nagle wszystko okazuje się mydlaną bańką, która pęka z niedającym się znieść hukiem. Jak to możliwe, że narzeczony, który jeszcze niedawno zdecydował się przed nami uklęknąć, chwilę przed ślubem zmienia zdanie?
1. Zostawił mnie narzeczony
Historia Julki, choć bolesna, powiela niestety pewien schemat, który staje się dramatem coraz większej liczby osób. Szalona miłość, szybka decyzja o wspólnym mieszkaniu, zaręczyny – zapewne niezapomniane, takie, o których kobieta marzy od chwili obejrzenia pierwszego romantycznego filmu.
Nieoczekiwanie na tym, wydawałoby się, idealnym szkle pojawia się rysa. Ignorujemy ją, zrzucając na karb dziesiątek „niesprzyjających okoliczności”. Robimy tak z kolejną i jeszcze następną, aż w końcu dochodzi do tąpnięcia, którego skutków nie możemy już naprawić - narzeczony Cię rzuca.
Desperackie próby ratowania czegoś, co od dawna skazane było na porażkę, jedynie komplikują sprawę. Skrupulatnie snute plany w jednej chwili rozsypują się jak przysłowiowy domek z kart i właściwie nie wiadomo, jak nazwać kłębiące się w nas uczucia. Strach miesza się ze złością, ból po rozstaniu z niedowierzaniem. Kiedy narzeczony lnas rzuca, zaczyna się poszukiwanie winowajcy – zazwyczaj w nas samych.
– Na 4 dni przed [ślubem – przyp. red.] on mi to robi. Ja wyję z rozpaczy, a on mi daje czas na wyniesienie się. (…) Co ja mam począć, jak żyć, skoro moje życie się skończyło. Staraliśmy się o dziecko, oboje go pragniemy, ja już nie będę miała na nie szansy, zaraz skończę 40 lat i badania mówią swoje. On jest miłością mego życia, a ja? Czyżby zołzą? – zastanawia się julka_jr.
2. Wypalanie się miłości
Nie sposób wymienić wszystkich powodów przedślubnych rozstań. Najczęściej za tego typu decyzją stoją wątpliwości dotyczące własnych uczuć względem partnera. Zdarza się, że miesiącami ignorujemy stopniowe wypalanie się miłości – czy to ze strachu przed samotnością, czy obawą przed zadaniem cierpienia osobie, z którą koniec końców tak wiele przeżyliśmy.
Dopiero zbliżająca się wielkimi krokami data ślubu zapala w nas czerwoną lampkę alarmową. Czy nareczony to naprawdę ktoś, z kim mam spędzić z nim resztę życia? Czy chcę, aby moje dzieci były takie jak narzeczony? Niepewność rodzi konflikty, które jedynie naciągają i tak już mocno napiętą strunę.
– Wydaje mi się, że nigdy nie czułam do niego czegoś naprawdę poważnego, tylko zawsze chodziło o "coś za coś". Nie lubię spędzać z nim czasu, nie lubię się z nim całować, nie lubię go przytulać, nie czuję żadnych emocji z tym związanych. Nie mówię, że kocham (…). Cały czas myślę o rozstaniu, ale boję się. Nie umiem podjąć takiej decyzji, nie wiem, czy będzie ona słuszna. Chyba nie dojrzałam jeszcze do tego, a może to nie miłość? – pisze jedna z naszych forumowiczek, majakoza1.
3. Rozstanie na chwilę przed ślubem
O rozstaniu na chwilę przed ślubem nie myślą jedynie kobiety, choć jak wynika z badań, to właśnie one najczęściej decydują się na taki krok. Nie zmienia to jednak faktu, że wątpliwości dotykają również mężczyzn. W wielu przypadkach motywacją jest strach przed odpowiedzialnością związaną z faktem dzielenia reszty życia z jedną osobą. Emocjonalna niedojrzałość sprawia, że wizja ta zaczyna kojarzyć się z niesprawiedliwym odebraniem wolności, wręcz więzieniem. Paniczny strach przed zamknięciem pewnych drzwi rodzi wątpliwości o do trafności wyboru partnera.
– Zaręczając się, czułem pewne wyrzuty – pisze forumowicz wookie – że niby wszystko ok, fajnie, pięknie, ale... nie czuję tego samego, co ona. Czasem wręcz mam wrażenie, że uległem jej namowom do ślubu. Nie byłem gotowy (…). Sala gotowa, kapela, kościół, załatwione itd. Zaproszenia nie rozdane... I budzi się we mnie myśl, że z wątpliwości nie powinienem się godzić na ślub, trzeba było zaczekać, szukać tej jedynej.
4. Różnice charakteru w związku
– Jest bardzo kochany, uczynny, oddany itd., ale jest strasznym nerwusem. Wystarczy, że mam inne zdanie i od razu wybucha, przedstawia swoje i jego zdaniem tak powinno być. Mojego praktycznie nie bierze pod uwagę, a kiedy mówię mu o tym, to oczywiście zrzuca winę na mnie, że niby wszystko musi być po mojemu i tak w kółko. Ma silny charakter, ciężko jest podważyć jego zdanie. Ciężką sprawą jest jeszcze to, że na wiele spraw patrzy negatywnie. Krytykuje. Różnica zdań prowadzi do poważnych kłótni, w których wypominam mu, że po co to wszystko, po co ślub, skoro nie potrafimy ze sobą normalnie żyć – żali się kasiocha2000.
Różnice charakteru, poważne światopoglądowe rozbieżności to kolejny bardzo częsty powód nagłej rezygnacji ze zmiany stanu cywilnego. Dopiero, kiedy w grę wchodzi realna wizja dzielenia z daną osobą reszty swoich dni, pojawia się myśl, że rzeczy, które do tej pory tolerowaliśmy, są po prostu niemożliwe do zaakceptowania na dłuższą metę.
5. Pierwsze oznaki kryzysu w związku
Na decyzję o zmianie życiowych planów na chwilę przed momentem granicznym wpływa ogrom czynników. Zdaniem psycholog Anny Ingarden rezygnacja ze ślubu to w wielu przypadkach efekt zbyt pochopnej, nieprzemyślanej decyzji o zaręczynach.
Zdarza się, że partnerzy po prostu nie znają się dość dobrze, nawet jeśli od pewnego czasu dzielą życiową przestrzeń. Mają świadomość zalet partnera, jednak nie dopuszczają do świadomości faktu istnienia jego wad i słabości, nie wiedzą, jak może zachować się w kryzysowej sytuacji.
Wyraźnym symptomem problemów są jej zdaniem także kłopoty z komunikacją. Poza oczywistym wymogiem, jakim jest szczerość, istotna jest umiejętność rozmowy na temat własnych emocji, oczekiwań i pragnień, co tak często dziś ignorujemy. Kryzys pogłębia brak asertywności, nieumiejętność postawienia granicy we właściwym miejscu oraz konstruktywnego wyrażania własnej złości i obaw. Jak podkreśla, wątpliwości powinna wzbudzić ponadto presja wywierana przez partnera, który nie potrafi lub najzwyczajniej nie chce dojść z nami do kompromisu, a dąży jedynie do postawienia na swoim.